Dziekuje ze pojawiles sie w moim zyciu TEKST Ślizgam się tekst - Zelo PTP "Nastał czas surferów Ślizgam się przez to życie cały czas ziom Płynę po bicie Tak jak płynę przez świat I tak Ślizgam się przez to życie ponad 11 lat Raz bywa gorzej a raz bywa lepiej Co ma być ot będzie Żyję"
Kordian "Królik" Sobierajski zmarł w nocy wczoraj w nocy, w środę, 5 listopada. Jego serce, zmęczone po kolejnym koniecznym zabiegu odmówiło posłuszeństwa. Nie chciało więcej bić. Lekarze zrobili co w ich mocy. Nie są jednak cudotwórcami, jak sam mawiał. Nie myślcie jednak, że się po prostu poddał. To serce było sercem wojownika. Bo tak naprawdę Kordian umierał od 7 października, kiedy to jego operacja nie powiodła się. Zaskoczył wszystkich lekarzy budząc się po 3 dniach śpiączki, gdy dawano mu prawie zerowe szanse na przeżycie. Walczył jeszcze przez prawie miesiąc. Wierzył, że się uda. Nadal miał marzenia i plany. Pomimo wielkiego bólu, jaki doznawał i wielkiego zmęczenia Przez ostatnie dwa tygodnie gasł w oczach. Samo serce, pewne zdarzenia w których oskarżał siebie o cudzą krzywdę nie dawały mu spokoju. Mimo to walczył, a niektóre dni były "cudem przetrwania", jak mówił. Nie każdemu mówił jak bardzo jest źle, jak to on, nie chciał nikogo martwić. Wszyscy jego najbliżsi jednak liczyli się z tym, co może się stać. I co się stało. Siły dodawały mu wszystkie dobre myśli od jego przyjaciół, miłość, która zakwitła pod tym chorym sercem w ostatnich miesiącach, o której również nie mówił głośno. Chciał, by wszystko rozkwitnęło z czasem. Okazało się, że czasu mu zabrakło. Kordian prosił mnie przed operacją, gdyż sądził już wtedy, że może umrzeć, bym w razie takiego wypadku to ja powiadomiła jego znajomych. Nigdy nie lubił odchodzić bez pożegnań, uważał to za nieeleganckie. Tak też chciał na wszelki wypadek pożegnać się i tutaj. Tuż po operacji chciałam usunąć ten tekst i oddać mu też kilka listów, które miała potem rozdać. Chciałam, żeby to był jakiś znak, że jednak się uda. Kordian wolał, żebym je zatrzymała. Tak samo jak nie zmienił hasła dostępu na bloga. Jakby wiedział. Bo, przecież, on zawsze wiedział. Liczył się z tym. Nie pozostaje mi nic innego, jak wypełnić jego wolę. Nie usunę oczywiście jego bloga. Niech pozostanie w sieci jako pamiątka fragmentów jego pięknego życia. Bo dla nas wszystkich, jego rodziny, jego przyjaciół, był cudownym człowiekiem. Człowiekiem, którego duchowe serce było o wiele silniejsze od fizycznego. Pamiętajmy go właśnie takim. Dla mnie i dla mojego męża był najwspanialszym przyjacielem jakiego mogliśmy mieć i najlepszym człowiekiem jakiego znaliśmy. Niech wędruje szczęśliwe w Krainie Wiecznych Łowów. Barbara, znana bardziej jako Frida Jeśli czytacie te słowa, oznacza to, że ja nie żyję. Czy można było zacząć banalniej? Jak we wszystkich przygodowych filmach i tych wyciskających łzy. Ale nie mam innego pomysłu na początek, zresztą, przecież nigdy, żaden początek nie jest zbyt oryginalny. Wszyscy rodzimy się krzycząc. Od tej reguły nie ma odstępstwa, w końcu wszyscy krzyczymy by zaczerpnąć pierwszego oddechu. Ostatni oddajemy światu z reguły w ciszy. Jeden z moich przyjaciół, Vincent ,który zmarł krótko przede mną, o którym często tu wspominałem, zapytał mnie kiedyś, czy to dlatego krzyczymy, bo życie jest kurewsko trudne, a jesteśmy tak cisi, bo śmierć jest spokojem? Nie umiałem mu wtedy odpowiedzieć. Nie mam pewności i teraz, pisząc te słowa. Ale tak, życie jest trudne. Życie, jego wybory jest trudniejsze, niż umieranie. Życie niszczy nas od samego początku, otula gryzącym powietrzem tuż po wyjściu z ciepłej wody matczynego łona. Życie uderza nas w twarz raz za razem, życie droczy się z nami, życie każe nam walczyć, nieraz każe nam krzyczeć i wić się. Ale to wcale nie znaczy, że nie jest piękne. Nie wiem, czy tam jest tak samo, choć nigdy w to nie wątpiłem. Teraz chociaż zaspokoiłem swoją ciekawość. Ale wy żyjecie. I nie zapominajcie, że właśnie życie, to które nieraz doświadcza nas wielkim bólem i cierpieniem, jakim dotknęło nieraz i mnie, jest piękne. Jest darem, największym darem, jaki otrzymaliście. Nigdy, przenigdy go nie zmarnujcie. Nie zmarnujcie czasu który jest wam dany na wybory które sprawią, że życie będzie jałowe. W waszym odczuciu jałowe. Bo to określenie ma wiele znaczeń. Odważcie się decydować na to, co sprawi, że wy, właśnie wy będziecie szczęśliwi. Nawet, jeśli tak wielu tego nie zrozumie. To między innymi właśnie chcę wam powiedzieć, ja, którego już nie ma w dosłowności w tym świecie- nie zmarnujcie życia. Bądźcie szaleni, bądźcie natchnieni, bądźcie odważni. Realizujcie wszystkie marzenia i nigdy, nigdy nie przestańcie marzyć. Ja marzyłem zawsze. Byłem nieraz szalony w tym, by tych marzeń dotknąć. Marzyłem pewnie nawet chwilę przed tym, zanim kazali wdychać mi gaz który prowadzi do krainy, jak się okazało, wiecznego snu. Marzyłem i zdobyłem się na odwagę. I powiem jedno- niczego nie żałuję. Niczego bym nie zmienił. Bo w swoim krótkim życiu, mimo wszystko, doznałem tak wiele. Nie chodzi o to, ile żyjesz. Ale jak żyjesz. Ja swoje życie lubiłem. Naprawdę lubiłem i nie chciałem się jeszcze żegnać, ale jak widać, nie było wyboru. Tak właśnie miało być. Ale miałem dobre życie, więc nie warto nad nim płakać. Płaczcie nad tymi, których ciała są sprawne, ale dusze zamrożone. Płaczcie nad tymi, którzy mają oczy szeroko otwarte, a nic nie widzą. Zajmijcie się żywymi i ich losem. O zmarłych nie trzeba się martwić. Zmarli mają się dobrze. Za nich nie trzeba się modlić. Modlitwy i ciepłe myśli trzeba kierować ku żywym. Zmarli są być może po to, by z ich dawnych ciepłych myśli korzystać, w nich się ogrzewać. Nasłuchiwać echa ich opowieści, w której było dobro. W tym, co dali wam kiedyś. Nie trzeba się o nich martwić nic a nic. Nie płaczcie nad tym, że ktoś nie żyje, zwłaszcza ktoś, kto w waszym życiu był tylko błyskiem, tchnieniem. Nikim tak ważnym, by zostawiać po sobie wielkie dziury. Nie płaczcie, dlatego że umarłem. Nie płaczcie, bo coś się skończyło. Jeśli cokolwiek dla kogoś tutaj znaczyłem, nie płaczcie. A cieszcie się, że w ogóle byłem. Człowiek nie powinien nigdy żałować, że coś stracił, kogoś stracił. Bo tak naprawdę nic nie należy do niego. Posiadanie to tylko ułudy. Wszyscy pływamy w oceanie, którego pieszczotę na naszym ciele możemy doceniać. Możemy śpiewać w nim głośno cudne pieśni. Ale nigdy nie oswoimy fali, możemy ją tylko ujeżdżać. Ale nie posiadać. Nikt więc nigdy mnie nie miał na własność. Być może, stałem się nieraz kolejną falą w czyimś życiu, tak po prostu. Jeśli przyniosłem z nią coś dobrego, cieszę się. I sam za to dziękuję. Jeśli coś zniszczyłem sobą, z całego serca przepraszam. Nigdy nie płaczcie dlatego, że ktoś odszedł z waszego życia. Czy umarł, czy złamał wam serce, czy po prostu poszedł w swoją stronę. Doceńcie tylko to, że mogliście go poznać. I dostrzeżcie też to, czego miał was nauczyć. Bo każde spotkanie jest też nauką. O własnym życiu. O sobie samym. Zresztą, nikt tak naprawdę do końca nie odchodzi. Wszyscy jesteśmy opowieścią, którą sami piszemy. Opowieścią, która kiedyś przeminie, w której zatrą się echa słów i piosenek. Przez jakiś czas jednak moja opowieść będzie żywa, moje słowa i dźwięki będą niosły się przez świat wraz z wiatrem, moje myśli nigdy nie zostawią wielkiej pustki. One się tylko oddalą. Będę we wspomnieniach które po sobie zostawiłem, w słowach które napisałem, w muzyce, którą stworzyłem. Będę śladem w oczach ludzi, którym podarowałem uśmiech. Będę snem w nocy, który wcale nie przerazi, który dobrze śnić. To wszystko będzie trwało, z czasem coraz mniej widoczne. Ale moja opowieść być może zbuduje inne opowieści, opowieści, którymi karmi się świat. Nikt z nas nie jest bez znaczenia i ja też nie byłem. Dodałem coś od siebie światu. Sam świat w sobie przecież nosiłem, w swoich kościach kości dawnych ludów, w swojej duszy gwiezdny pył wszechświata. I ty także to w sobie masz, ty, który czytasz jedne z moich ostatnich słów. Powtórzę ci, ja, głos zza grobu, który już nie ma czasu w tym dosłownym ciele- nie zmarnuj tego. Nie odejdę więc całkiem. Moja opowieść będzie niosła się echem, mam nadzieję, dobra opowieść, mimo wszystko. Jeśli jednak chcecie uczynić mnie nieśmiertelnym w świecie ludzi,według waszego czasu, nie płaczcie, nie żałujcie że mnie nie ma, choć nadal jestem w echach samego siebie. Jeśli chcecie uczynić mnie nieśmiertelnym, nie stawiajcie mi pomników, nie żałujcie niczego co było mną. Jeśli chcecie uczynić mnie nieśmiertelnym, śpiewajcie dla mnie czasem wesołe piosenki. Jeśli chcecie mnie pożegnać, napiszcie dla mnie wiersz, wypijcie dla mnie słodkie wino i zatańczcie pod księżycem. Wykrzyczcie do gwiazd, symbolu tego, co martwe, wykrzyczcie całą muzykę, jaką w sobie nosicie, wykrzyczcie moje imię bez żalu, pod tym niebem, pod którym przecież wszyscy nadal jesteśmy. Jeśli chcecie uczynić mnie nieśmiertelnym w oczach ludzi, nie płaczcie, a śmiejcie się. Bo jestem nadal opowieścią, która się dokonała, ale jestem opowieścią, w której nic nie brakowało. Ale ta opowieść nie miałaby nigdy znaczenia bez miłości. Będę w tchnieniu żywych, którzy mnie kochali i których ja kochałem. W tchnieniu tych, którzy nawet nie wiedzieli być może, że oddałem im kawałek swojego chorego serca. Zawsze, gdy patrzyłem w gwiazdy, były dla mnie wyjątkowe. Usłyszałem kiedyś o tym, że niektóre gwiazdy są martwe, wypalone, ale ich światło nadal do nas dociera. Z czasem słabnie, jak wszystko, z czasem ostatnie okruchy gwiazdy wracają do miejsc, z których pochodzą. Podobnie jest z miłością. To, że ktoś odszedł, nie znaczy, że nie ma miłości. Ona zawsze zostaje. Ona zawsze otula tych, którzy zostali. Rozświetla im mrok. Jak napisałem dość niedawno kiedyś komuś, jeśli bałem się jednego- to tego, że zostawię za mało światła. Tego, że nie świeciłem, nie ogrzewałem, nie płonąłem miłością na tyle mocno za życia, że to tak szybko się wyczerpie! Nie mi to oceniać. Mnie już nie ma. Ale wiem, że gdy żyłem, starałem się. Starałem się z całych sił, patrzyłem sercem i słuchałem go. Widziałem piękny świat, który kochałem. Widziałem wspaniałych ludzi, też w każdym z was po kolei, wspaniałych ludzi, którym zawsze chciałem dać trochę czułości. Czułość, moje ukochane oblicze miłości. Całe życie się starałem. W tym życiu było najważniejsze. I o tym też możecie pamiętać, o mojej miłości, treści życia. O miłości która wiruje w tańcu pod księżycem. I wy kochajcie także. Nie zamykajcie swoich serc przez uprzednie zranienia czy tęsknoty. Kochajcie zawsze, bo to jest to, co po was zostanie, jedyna rzecz, którą warto zapamiętać. Jak głęboko kochaliście. Bo ja kochałem. Kochałem. Kochałem. Kochałem. I tą miłość i wam zostawiam. Bo na mnie już czas. Na ostatnią, największą przygodę, z której już przecież nie wrócę. Macham wam na pożegnanie, ostateczne, Włóczykij w czarnym kapeluszu, Skrzypek na zapadającym się dachu, Indianin tańczący pod niebem. Ten, który kochał. Ten, który zawsze pamiętał o czułości. Żegnajcie. Utwór pochodzi z albumu „Jesteśmy w rodzinie Pana Jezusa” nagranego w: Free Fly Music Recording Studio, Poznań 2011. Realizacja nagrania, mix, master: Michał Garstecki. Dziękuję, że jesteś z nami, jeśli podoba Ci się to co robimy, wesprzyj nas , zobacz również nasz kanał na Youtube i kliknij subskrybuj .
Home Książki Cytaty Tomoki Hori Dodał/a: Esme Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość Czasem coś, co wygląda jak poddanie, wcale nim nie jest. Chodzi o to, co dzieje się w naszych sercach. O dokładne widzenie, jakie jest życie i akceptowanie go, i bycie wobec niego lojalnym, niezależnie od bólu, bo ból z powodu nie bycia lojalnym jest o wiele, wiele większy. Czasem coś, co wygląda jak poddanie, wcale nim nie jest. Chodzi o to, co dzieje się w naszych sercach. O dokładne widzenie, jakie jest życie... Rozwiń Nicholas Evans - Zobacz więcej Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Susan Wiggs - Zobacz więcej - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Kenji chce cię tak usidlić! Zakładając ci na palec pierścionek czy obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz! - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przy... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa. W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzi... Rozwiń Nicholas Sparks - Zobacz więcej Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Jedyni ludzie, którzy naprawdę wierzą w to, że "za pieniądze nie kupisz szczęścia", to ci, którzy nigdy nie musieli bez nich żyć. Alex Marwood - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec chce pieniędzy i dla zrobienia milionów poświęca wszystko, życie i miłość, i prawdę, i filozofię, i wszystkie skarby człowieczeństwa, a gdy się już tak nasyci, że może pluć milionami, cóż wtedy? Ja nie będę robił, robił, robił! bo ja chcę żyć, żyć, żyć! Nie jestem bydlęciem pociągowym ani maszyną, jestem człowiekiem. Tylko głupiec ch... Rozwiń Władysław Stanisław Reymont - Zobacz więcej
Tłumaczenia w kontekście hasła "you came into my life" z angielskiego na polski od Reverso Context: Since you came into my life, everything has gone wrong.
Obiecuję Ci, tak, obiecujęKochać cię przez całe twoje życie Kochać cię każdego dnia i nocy ja zawsze będę tam dla ciebie ja będę w twoich ramionach, ty będziesz w moim sercu Będę kochać cię na zawsze obiecuję Ci Będziemy razem przez całe nasze życie Nie ma nic czego nie będę robićZ całym moim sercem, obiecuję Ci Ja wezmę twoją rękę, i zrozumie Podziel wszystkie swoje nadzieje i marzenia Pokazać, co może oznaczać miłośćIlekroć życia tylko dostaje za dużo od ciebie ja będę po twojej stronie, by wysuszyć łzy gdy płaczeszOh zawsze będę w twoich ramionach I zawsze będziesz płomieniem w moim sercuBędę kochać cię na zawsze obiecuję Ci Będziemy razem przez całe nasze życie raczej nie ma nic czego nie będę robićZ całym moim sercem, obiecuję Ci Nie ma nic na tym świecie czego nie mógłbym zrobićObiecuję Ci

Nie potrafię tego wyjaśnić i nie zasługuję na to, ale szczerze dziękuję. Mieć cię w moim życiu to taki cenny dar! Czuję się niezwykle szczęśliwy i zaszczycony, że znam kogoś tak troskliwego, hojnego i życzliwego jak Ty. Zawsze wiesz, jak mnie podnieść, kiedy upadam! Dziękuję mój drogi przyjacielu.

Zagubiłam się w miłości już wcześniej Wpadłam w szał i zamknęłam drzwi Ale powiedziałeś: "Spróbuj, spróbuj jeszcze tylko raz" Wybrałam ciebie na tego jedynego, Teraz tak świetnie się bawię Traktowałeś mnie tak miło Jestem pod ogromnym wrażeniem Bo tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś, Tak się cieszę, że pojawiłeś się w moim życiu. Ci inni nie byli naprawdę Ale jeśli chodzi o kochanie ciebie, Spędziłabym z tobą całe życie Bo przyszedłeś i przejąłeś kontrolę Wzruszyłeś moją duszę Zawsze pokazywałeś mi, że Kochanie ciebie to właśnie to. Bp tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś, Tak się cieszę, że pojawiłeś się w moim życiu. ~~~♫♫♫~~~ Dziękuję ci, kochanie Tak bardzo cię kocham, wydaje się Że jesteś nawet w moich snach Słyszę cię Wiem, że mnie wołasz Tak bardzo jestem w tobie zakochana Wszystko, czego pragnę, To podziękować ci, najdroższy Dziękuję ci, kochanie Dziękuję ci, kochanie Dziękuję ci, kochanie Tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś, Tak się cieszę, że pojawiłeś się w moim życiu. Tak tak tak tak Tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś, Tak bardzo mnie uszczęśliwiłeś, Tak się cieszę, że pojawiłeś się w moim życiu.
Pan jest Pasterzem moim, niczego mi nie braknie, na zielonych niwach pasie mnie. Nad spokojne wody mnie prowadzi i duszę mą pokrzepia,i wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości Swojej. Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną, laska Twoja i kij Twój mnie pocieszają.
Wszystkie ręce w górę!Nie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonaleKiedy życie wkurza cię,Kiedy wszystko jest na nieNie daj życiu się, zatop smutki złeDaj do góry głowę, wszystko uda sięNie daj życiu się, zatop smutki złeDaj do góry głowę, wszystko uda sięWszystkie ręce w górę!Nie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonaleNie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonaleKiedy masz wszystkiego dośćDobrze, że jest obok ktośKtoś kto kocha cię na dobre i na złeI będzie wciąż przy tobie, kiedy będzie źleKtoś kto kocha cię na dobre i na złeI będzie wciąż przy tobie, kiedy będzie źleWszystkie ręce w górę!Nie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonaleNie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonaleNie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleNie daj życiu się,Z nami napij sięOlej smutki, żaleI baw się doskonaleZ nami zabaw się,Już nie będzie źleOlej smutki, żaleI baw się doskonale
Liczba stron książki odnosi się do liczby fizycznych kartek, na których znajduje się tekst lub obrazy w książce. Oznacza to, że jeśli książka Zanim się pojawiłeś ma 512 stron, może mieć około 256 kartek, z których każda może mieć drukowany dwustronnie tekst lub obrazy. Liczba stron w książce jest ważnym elementem

Jak pewnie kiedyś wspominałam, muzyka nie jest ważnym elementem mojego życia. Tak, dobrze czytasz: nie jest. Kiedy byłam młodsza, to lubiłam odciąć się od rzeczywistości i słuchać piosenek, które miały przekaz albo takich, które denerwowały moich rodziców i rodzeństwo. Dziś, być może przez to, że niedawno wyprowadziłam się z domu, który zawsze był pełen ludzi, przez co było głośno; a także psa, który ujadał jak wściekły; lubię ciszę. Relaksuję się, kiedy siedzę i słyszę jedynie stukanie w klawiaturę albo szelest przewracanych kartek. Jasne, czasami zdarza mi się włączyć youtube (mam nawet własną playlistę… albo pięć), posłuchać i pośpiewać, ale nie jest to nagminne. Jako dziecko miałam taki pomysł, żeby grać na jakimś instrumencie i chodzić do szkoły muzycznej, przez moment śpiewałam nawet w chórku kościelnym, ale nie miałam do tego ani serca, ani wystarczających umiejętności. Zajęłam się więc czytaniem książek i to wychodzi mi (moim zdaniem) najlepiej. Dziś przychodzę do Ciebie z powieścią, której tytuł insynuuje związek z muzyką, treść również, chociaż ten motyw jest mniej wyeksponowany, niż się spodziewałam. „Melodia zapomnianych miłości” i (po raz kolejny!) Dorota Gąsiorowska. Zapraszam! Powieść rozpoczyna się od prologu, w którym młodej Walentynie opowiedziany zostaje mit o Demeter i Korze, a właściwie o Prozerpinie i Plutonie. Uwielbiam tę historię, więc tym większym entuzjazmem zapałałam do dalszego ciągu książki. Przyznam szczerze, że początek (jeżeli nie liczyć wspomnianego prologu) dosyć mocno mnie zaskoczył, chwilami czułam się nawet zniesmaczona, ponieważ Gąsiorowska bardzo mocno nawiązuje do popularnej powieści Jojo Moyes „Zanim się pojawiłeś”. Podobnie jak tam, mamy tutaj okazję towarzyszyć kobiecie, która została zatrudniona do pomocy przy chorym mężczyźnie. Różnica polegała na tym, że u Moyes ten był sparaliżowany i nie mógł się samodzielnie poruszać, a u Gąsiorowskiej był ślepy. Ale od początku! Bianka od najmłodszych lat jest bardzo silnie związana z muzyką. Pracuje nawet w szkole muzycznej jako nauczycielka. Jej życie nie jest jednak usłane różami: matka ciężko zachorowała i rodzina była zmuszona zaciągnąć dług, aby pokryć koszty leczenia. Niestety, kosztowna terapia nie przynosi oczekiwanych rezultatów i kobieta umiera, zostawiając męża i córkę z pożyczkami, które muszą spłacić. Sytuacja nie jest jednak bez wyjścia, Bianka dostaje bowiem wspomnianą propozycję pracy. Według oficjalnej umowy przez dwa miesiące ma pomagać przy prowadzeniu dokumentacji związanej z winnicą, mniej oficjalnie ma zajmować się niewidomym Samem, a tak naprawdę… no cóż, tego Ci nie powiem. Jak się domyślasz, dziewczyna (chociaż pełna obaw) przyjmuje posadę i wyjeżdża do miejscowości Kazimierz, gdzie mieści się posiadłość jej pracodawców i wspomniana wcześniej winnica. Niedługo po tym jak pojawia się na miejscu, zaczepia ją miejscowy pijaczek, który prosi o drobne na wino, Bianka pyta go o drogę do dworku, a na koniec obdarowuje banknotem dwudziestozłotowym. Jest to początek całkiem pięknej przyjaźni, która rozkwitnie na łamach powieści. Niestety, nie wszystko tak pięknie się układa. Jej przełożona jest kobietą bardzo wyniosłą i zdystansowaną, która nie stroni od uszczypliwych uwag i przykrych słów kierowanych pod adresem swoich pracowników. Mężczyzna, którym musi się zajmować charakter odziedziczył, zdaje się, po matce, bo również nie ułatwia jej pracy. Dziewczyna wielokrotnie chce zrezygnować, jednak Marta (gosposia), jej córka oraz inni ludzie, których poznaje, przekonują ją, że warto próbować. Czy jej się uda? Czym tak właściwie ma się zajmować? Jaką tajemnicę kryją skrzypce, na których gra? Tego dowiesz się, jeżeli zdecydujesz się przeczytać. Gąsiorowska funduje czytelnikom wielowątkową powieść, która sprawi, że podczas czytania towarzyszyć im będzie cała gama emocji: od smutku, przez szczęście, zaciekawienie, żal, poirytowanie, poczucie niesprawiedliwości, rozbawienie, nostalgia i tak dalej, i tak dalej. Czytając kolejną książkę autorstwa Doroty Gąsiorowskiej, odkryłam pewne powtarzalne elementy, jest ich całe mnóstwo, ale najważniejsze, które zapadły mi w pamięć to: Poznajemy rodzinę, która ma tajemnice, z których nawet nie zdaje sobie sprawy. Bohaterka, która jest poturbowana przez życie i na dodatek samotna. Bohaterką jest nauczycielka. Bohaterka zaprzyjaźnia się z osobą o wątpliwym statusie społecznym, która ostatecznie ma kluczowe znaczenie dla przebiegu powieści. Poza tym: kłamstwa, intrygi, zdrady, zaloty i wielka miłość. Dorota Gąsiorowska to autorka, której twórczość zamyka się w obszarze literatury kobiecej. Postawiła sobie za cel wzruszanie czytelniczek i opowiadanie im zawikłanych rodzinnych historii, które (mimo swojego zagmatwania) mogłyby się wydarzyć. Stara się sprawić, żeby bohaterki jej książek były względnie normalne, tak, aby każda kobieta mogła się z nimi utożsamiać. Jest to pewien powtarzalny schemat, który może po pewnym czasie stać się nudny i przewidywalny, ale na razie dobrze się sprawdza. A jaka jest moja opinia o „Melodii zapomnianych miłości”? Tak jak wspominałam wyżej, już na początku książka wywołała we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony zafascynowało mnie odniesienie do mitu o Demeter i Korze, a z drugiej trochę zirytowało uderzające podobieństwo do „Zanim się pojawiłeś” Jojo Moyes. Kiedy jednak zagłębiłam się w lekturę, to dostałam bardzo przyjemnie napisaną historię, która idealnie sprawdzi się zarówno w czasie wakacyjnego relaksu na plaży, jak i podczas jesiennego wieczoru z kubkiem kawy / herbaty. Po raz kolejny: polecam Gąsiorowską! 🙂 Za możliwość przeczytania dziękuję:

. 207 257 435 208 106 197 442 371

dziękuję że pojawiłeś się w moim życiu tekst piosenki